poniedziałek, 23 października 2017

Czy Alek, Rudy i Zośka zasłużyli na miano bohaterów? - WK (,,Kamienie na szaniec")

Wypracowanie klasowe

     ,,Kamienie na szaniec" to utwór napisany przez Aleksandra Kamińskiego. Akcja powieści dzieje się głównie w okresie II wojny światowej. Moim zdaniem, Alek, Rudy i Zośka, czyli osoby realistyczne, które występują w tej książce zasłużyli na miano bohaterów.


     Pierwszym argumentem potwierdzającym moją tezę jest to, że chłopcy byli niezwykle odważni. Brali udział w ,,Mały sabotażu", który polegał na ośmieszaniu Niemców, którzy zasiadali na terenie Polski. Jedną z takich akcji była akcja fotograficzna. Polegała ona na wybijaniu szyb, na których widnieli Niemieccy fotografowie. Kolejnym przykładem takiej akcji było malowanie przez bohaterów różnych znaków na murach. Najpopularniejszym takim znakiem była kotwica, czyli Polska walcząca.


     Kolejnym argumentem może być to, że mimo tak ciężkiej sytuacji w ich życiu jak wojna, dalej się przyjaźnili. Zawsze sobie pomagali i się wspierali. ,,Akcja pod Arsenałem" to najlepszy dowód na to. Gdy Rudy był poddawany torturom Alek i Zośka postanowili mu pomóc. Niestety Rudy miał tak wielkie szkody na swoim ciele, że zmarł, a w tym samym dniu co on, Alek...


     Ostatnim moim argumentem jest to, że potrafili pięknie żyć i pięknie umierać. Potrafili pięknie żyć, bo mimo wojny, nadal chcieli się uczyć nowych rzeczy, chodzić do szkoły - i to robili. Ich przyjaźń była jedyna, niezastąpiona. Potrafili również pięknie umierać, ponieważ zginęli za naszą ojczyznę. Alek ostatnim tchem wypowiedział wiesz Juliusza Słowackiego pt. ,,Testament mój". Każdy z nich zginął śmiercią żołnierską. Walczyli do ostatniej kropli krwi.


     Myślę, że udało mi się udowodnić to, że Alek, Rudy i Zośka zasłużyli na miano bohaterów. Swoim zachowaniem, odwagą i niezniszczalną przyjaźnią, pokazują nam to, jak powinniśmy pięknie żyć i pięknie umierać.

     

piątek, 13 października 2017

,,Żyj tak jakby miało nie być jutra"

     A co by było, gdybym powiedziała Ci, że jutro ma być koniec świata? Co byś zrobił? Spędził ten czas z rodziną czy może skoczył na bungee? Tak właśnie trzeba żyć. Nie marnować tego, co mamy. Może czasem warto wyrwać się choć na chwilę z tej rutyny, w której cięgle tkwimy. Zrobić coś nowego, albo coś czego nie robimy na co dzień. Zwykły spacer czyni cuda. Dotlenia mózg i człowiek już jest inny. Czuje się lepiej. Po co ciągle siedzieć w domu, co to da?



Fajnie jest zrobić coś, co robiło się kiedyś. Wtedy przypominają się dawne czasy. I to uczucie w brzuchu... Kiedyś świat był czymś nierealnym. Teraz, to wszystko wydaje się inne. Czy lepsze? Sama nie wiem...



A gdyby tak... Rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady? Może nie do końca! Najpierw lekcje, a potem zabawa - jak to zawsze mówiła mama. Praca domowa i dopiero potem przygoda. Wyjdź z domu i idź przed siebie. Możesz wszędzie. Odkryj nowe miejsce. Może będzie to twoje ulubione? Tam, gdzie będziesz przychodzić w razie zwątpienia. Tam, gdzie możesz pobyć sam ze sobą. Odpocząć od tego całego zgiełku, rozluźnić się. I wtedy powrót do rzeczywistości. Kiedyś nastąpić musi.



Staraj się nie przejmować innymi. Po co sobie zawracać tym głowę. Bez sensu. Lepiej chodzić własnymi ścieżkami. Całkiem jak kot. On niczym się nie przejmuje - i dobrze. Jest niezależny. To jest mój charakter. Nie obchodzi mnie zdanie innych. Nie uważam się za taką, jaką mnie opisują. Co mogą o mnie wiedzieć? Chyba ja znam siebie bardziej, niż oni mnie.

środa, 11 października 2017

Kartka z pamiętnika - Powstanie Warszawskie - WK

czwartek, przed piątą

    Wracam z koleżanką ze szkoły. Rozmawiamy, śmiejemy się, Nagle strzelanina. Zatrzymujemy się, patrzymy na siebie. O co chodzi? Co mamy zrobić?


     Złapałam szybko Olgę za rękę. Biegniemy przed siebie. Mało co widać, bo wszędzie dym. Wchodzimy czym prędzej do pierwszego lepszego budynku. Jest to sklep. Biegniemy w dół po schodach - do magazynu. Otwieramy drzwi, a tam kilka innych ludzi. Mimo że czuję się już nieco bezpieczniej, moje serce bije jak oszalałe. Krzyk. Czyj? Boję się. Wszędzie słychać bomby.
     - Co się dzieje? - zapytałam.
     - Powstanie - odpowiedziała jedna z kobiet.
Usiadłam na zimnej podłodze. Wszystko się trzęsie. Gdzie jest moja rodzina? Zaczęłam płakać z nadmiaru emocji.
Nagle ktoś wszedł do naszego ,,schronu". Miał ze sobą broń. Strzelił nią w pewnego mężczyznę. Następnie w inną osobę. Gdy to zobaczyłam, znów wzięłam rękę Olgi i zaczęłyśmy uciekać.
Pędzimy co sił w nogach. Naokoło nas huki bomb, krzyki płacz... Zauważyłam, jak ktoś wchodzi do kanałów. Tam na pewno będzie bezpieczniej. Wchodzimy. Wszędzie jest ciemno. Pod nogami mamy ścieki. Idziemy przed siebie nic nie mówiąc. Co to jest? Ciało człowieka? Idziemy dalej. Słychać nadlatujące samoloty. Widać małe światło w ciemności. Niepewnie zbliżamy się ku niemu. Jest tam garstka cywili. Mają tu jedzenie, kilka kocy i świece. Napięta atmosfera. Nikt do nikogo się nie odzywa.


     Od kilku godzin siedzę i patrzę się przed siebie. Nie słychać już aż tak ,,maszyn" wojskowych. Nie mam apetytu. Został ostatni płomyk. Tylko on oświetla nasze pomieszczenie. Po kilku minutach gaśnie, a ja zasypiam.