środa, 11 października 2017

Kartka z pamiętnika - Powstanie Warszawskie - WK

czwartek, przed piątą

    Wracam z koleżanką ze szkoły. Rozmawiamy, śmiejemy się, Nagle strzelanina. Zatrzymujemy się, patrzymy na siebie. O co chodzi? Co mamy zrobić?


     Złapałam szybko Olgę za rękę. Biegniemy przed siebie. Mało co widać, bo wszędzie dym. Wchodzimy czym prędzej do pierwszego lepszego budynku. Jest to sklep. Biegniemy w dół po schodach - do magazynu. Otwieramy drzwi, a tam kilka innych ludzi. Mimo że czuję się już nieco bezpieczniej, moje serce bije jak oszalałe. Krzyk. Czyj? Boję się. Wszędzie słychać bomby.
     - Co się dzieje? - zapytałam.
     - Powstanie - odpowiedziała jedna z kobiet.
Usiadłam na zimnej podłodze. Wszystko się trzęsie. Gdzie jest moja rodzina? Zaczęłam płakać z nadmiaru emocji.
Nagle ktoś wszedł do naszego ,,schronu". Miał ze sobą broń. Strzelił nią w pewnego mężczyznę. Następnie w inną osobę. Gdy to zobaczyłam, znów wzięłam rękę Olgi i zaczęłyśmy uciekać.
Pędzimy co sił w nogach. Naokoło nas huki bomb, krzyki płacz... Zauważyłam, jak ktoś wchodzi do kanałów. Tam na pewno będzie bezpieczniej. Wchodzimy. Wszędzie jest ciemno. Pod nogami mamy ścieki. Idziemy przed siebie nic nie mówiąc. Co to jest? Ciało człowieka? Idziemy dalej. Słychać nadlatujące samoloty. Widać małe światło w ciemności. Niepewnie zbliżamy się ku niemu. Jest tam garstka cywili. Mają tu jedzenie, kilka kocy i świece. Napięta atmosfera. Nikt do nikogo się nie odzywa.


     Od kilku godzin siedzę i patrzę się przed siebie. Nie słychać już aż tak ,,maszyn" wojskowych. Nie mam apetytu. Został ostatni płomyk. Tylko on oświetla nasze pomieszczenie. Po kilku minutach gaśnie, a ja zasypiam.

0 komentarzy:

Prześlij komentarz