czwartek, 22 września 2016

Makijaż w szkole

Od zawsze dziewczyny lubiły się malować. Jako małe dzieci podbierałyśmy mamie czy siostrze różne kosmetyki. Każda okazja była dobra. Mama wyszła do sklepu? Biegniesz do łazienki i smarujesz sobie usta czerwoną, intensywną szminką, która okazuje się być BARDZO trudna do zmycia. Albo chcesz być jak siostra z idealną kreską na oku, więc bierzesz to czarne coś i rysujesz. Wychodzi gruba, długa krecha, która cała się rozmazuje przez za dużą ilość eyelinera. To już przeszłość. 

 

Teraz jest podstawówka, niejedna dziewczyna ma tusz do rzęs, albo jeszcze jakiś ulepszacz. Więc ty masz dwa wybory: albo też się szpecisz, albo nic nie robisz. Na w-f dziewczyna, która chce być 'tą najlepszą' nosi stanik, który jest za duży. Nosi go na - w sumie - to niczym. 'Z tyłu deska, z przodu deska'. Najlepiej to ubrać krótki, przylegający top.



W gimnazjum raczej każda coś robi ze swoją twarzą. Ta nałoży trochę tuszu, ta poprawi brwi, ta nałoży szminkę, a ta wszystko razem wzięte. Jeśli ktoś ma jasne brwi, to nic złego, że sobie odrobinę je poprawi, aby chociaż było je widać.

 

Jeśli chodzisz do podstawówki - nie maluj się. Zepsujesz sobie twarz, będziesz mieć pryszcze czy przebarwienia. To dziwne jak ktoś ma 10 lat i na co dzień używa maskary.
Do gimnazjum chodzą 'starsze dzieci', więc mogą sobie pozwolić chociażby na korektor, żeby zakryć trądzik.
Chodzę do gimnazjum i jedyne co robię, to poprawię sobie trochę brwi i na powieki dam prawie nie widoczny biały cień. Jeszcze eksperymentuję. Tusz do rzęs jest jeszcze dla mnie na zbyt wysokim poziomie. Zawsze może się pokruszyć, ja mogę przetrzeć oczy i już wszystko się psuje. 

 


 

0 komentarzy:

Prześlij komentarz